niedziela, 16 sierpnia 2020

12) Ichigenkin: muzyczna medytacja w cieniu zapomnianych instrumentów

  

 12)  Ichigenkin:   muzyczna medytacja w cieniu zapomnianych instrumentów 

 

 

Około trzy tysiące lat temu, urzędnik chiński Shi Xian, grał na jednostrunowej cytrze qin, a gdy oddawał się muzyce, wówczas pojawiały się duchy. Około III w.n.e., samotnik zwany Sun Deng, grywał na podobnym  instrumencie. Pobierał naukę u mistrza qin Zhou Taibin, a później sam został mistrzem ucznia Xi Kang. Kochał przyrodę, czytał klasyczne dzieła taoizmu, wędrował śpiewając   i poszukując Drogi (Dao). Mieszkał na górach Bailu i Sumen. Był tak dalece utalentowany wokalnie, że głos jego zdolny był sprowadzić wiatr i burzę. A jednak w stosunku do ucznia zachowywał bezwzględne milczenie. Przedstawiano go  z jednostrunową cytrą qin, siedzącego w jaskini, na skale, ze swobodnie rozpuszczonymi włosami. Instrument który trzyma na kolanach, z kształtu wygląda jak typowy guqin, tylko że z pojedynczą struną.

 

 

Z chińskiej przeszłości wyłania się także postać Xiwangmu, mitycznej kobiety dosiadającej smoka i grającej na jednostrunowym qin. O yixianqin (一絃琴), bo tak brzmi po chińsku nazwa tego instrumentu, wspomina wiele dawnych źródeł chińskich. Zachowała się nawet tabulatura z utworami na niego przeznaczonymi,  w „Lixing Yuanya”, zbiorze wydanym w 1618 r. w Nankinie. Czas publikacji  zbioru zbiega się z okresem, w którym w Japonii stawał się modny ichigenkin ( 一絃琴). Obie nazwy, chińska i japońska, oznaczają dokładnie to samo: „jednostrunowa cytra”. Wkrótce po wydaniu wspomnianego zbioru, buddyjski mnich i mistrz gry na qin, Jiang Xingchou, wyruszył z Państwa Środka do Kraju Kwitnącej Wiśni, aby nauczać gry na cytrze qin, która cieszyła się wśród Japończyków coraz większym powodzeniem. Podstawą nauki gry stał się również „Lixing Yuanya”. Dzięki japońskiemu zainteresowaniu grą na guqin, wiele tabulatur zachowało się do dzisiaj. Chińczycy ani nie lubią mówić o tym, że Japończycy ocalili wiele bezcennych zabytków kultury chińskiej, ani też nie lubią przyznawać się, że cytra zwana obecnie guqin, a dawniej qin, nie zawsze miała siedem strun. Utrzymywanie, iż kształt i repertuar większości instrumentów chińskich pozostaje „niezmienny od pięciu tysięcy lat” , idzie w parze z dyskursem narodowo-patriotycznym. Różnorodność, w tym fakt istnienia cytry jednostrunowej, jest zgodna z naturalnymi przemianami historycznymi. Pomimo nadzwyczajnego zamiłowania do obserwacji przemian natury, akurat  w temacie historii preferuje się w Chinach koncepcję linearnej ciągłości. Tymczasem, cytry qin miewały 1 ,3, ,7 i 9 strun. Nie jest to tajemnica, biorąc pod uwagę przekazy źródłowe, pod warunkiem że są one dostępne. 

 

 

źródło: commons wikipedia



Japoński ichigenkin jest cytrą, która wywodzi się z chińskiego qin, ale jego budowa jest o wiele prostsza. Zazwyczaj ichigenkin wykonany jest w formie samej tylko płyty rezonansowej, pozbawionej pudła, a jedynie wyżłobionej od spodu. Ma formę deski, wykonanej przeważnie z drewna paulowni, o obrysie nawiązującym do qin. Pojedyncza, jedwabna struna rozpięta jest pomiędzy wydatnym kołkiem, a podstawkiem. Podobnie jak w yakumogoto, progi wykonane są techniką inkrustacji, czasami również w formie ptaszków wzbijających się do lotu. Do gry używa się zakładanego na środkowy palec lewej ręki, kościanego walca rokan i plektronu w formie pierścienia wykonanego z kości, zakładanego na wskazujący palec prawej ręki. Instrument może posiadać niewielkie dekoracje, np. w formie ozdobnego, intarsjowanego, bądź inkrustowanego obrysu, kolorowych chwostów. Na zakończeniu pojawia się dekoracyjny prostokąt, który bywa wykonany z szylkretu. Instrument spoczywa albo na niewielkim stoliczku, albo na nóżkach połączonych trawersem. Grający może na nim grać siedząc w seiza (na podłodze), albo na stołku.

 

 


                 źródło: commons wikipedia



Ichigenkin nie jest instrumentem bardzo głośnym, bo w grze na nim nie chodzi wcale o wolumen i zręczność gry. Istotą tego instrumentu jest medytacja natury i kontemplacja codzienności w uważności. Jest on niejako narzędziem samodoskonalenia, pracy nad sobą. Zaliczać go możemy do instrumentów „uduchowionego nurtu”, wraz z buddyjskim shakuhachi, czy shintoistycznym yakumogoto. To również jest cechą spójną z chińskim guqin, ponieważ filozofia gry na chińskiej cytrze ma podobne założenia: gra dla celów prywatnych i duchowych, samodoskonalenie, kultywowanie wysokiej kultury osobistej i wysokiej moralności, wreszcie kontemplacja natury, dążenie harmonii i jedności z Dao. Oznacza to, że ichigenkin stanowi przedmiot intelektualnej rozrywki. Sedno tego instrumentu balansuje pomiędzy ciszą a dźwiękiem, pustką a pełnią, jest jakąś próbą dotarcia do pierwotnej przyczyny, ukrytej w gąszczu natury, w żywiołach, w materii i pustce. Idąc ku źródłom, ku surowej naturze, forma instrumentu jest posunięta do granicy prostoty. Istnieją przedstawienia ikonograficzne dokumentujące ichigenkin wykonany w jeszcze surowszej formie niż wyżej opisana: z przepołowionego bambusa, pozostawionego w nieobrobionej formie.

 

 

Według jednej z legend, dwóch taoistów wędrowało z Chin do Japonii, ze swoim guqin na plecach. Po dotarciu na miejsce, z siedmiu strun, pozostała im tylko jedna. Wędrowcy stwierdzili, że mają w swojej duszy dostatecznie dużo muzyki, aby móc ją wyrazić w grze choćby na jednej strunie. Taki konceptualizm godny jest muzyki współczesnej. Pozwolę sobie w tym miejscu przypomnieć najsłynniejszy utwór fortepianowy Johna Cage'a, pt. „4'33”, w którym pianista nie gra żadnego dźwięku. „Cisza nie istnieje – wszystko jest muzyką" – takimi słowami kompozytor wyraził swoją ideę, zainspirowaną według niektórych muzykologów studiami orientalnymi. Tamtego wieczoru, widownia nie wsłuchała się w dźwięk deszczu, jaki miał wówczas miejsce, we własny oddech, czy bicie serca. Zamieszanie, jakie powstało wskutek ogólnego niezadowolenia, nie było dla nikogo źródłem dźwięku przekładającego się na wewnętrzną muzykę. Trudno powiedzieć, czy ludzie słyszeli swój własny umysł - wewnętrzny dysonans albo konsonans myśli.

 

 

Istnieje pewien utwór muzyczny, który opiera się na nieco podobnym zamyśle. Napisany jest na nigenkin i zegar. Jego tytuł brzmi „Long Winter Night”, a napisał go Randy Raine-Reusch, jeden   z nielicznych uczniów ostatniej mistrzyni gry na nigenkin, grający również na ichigenkin. Jeśli nie zostaniemy poinformowani o celowo tykającym w tle zegarze, wówczas albo go wcale nie zauważymy, albo uznamy za niedopatrzenie w nagraniu. A zatem: słyszymy tylko, czy słuchamy?

 

 

Japońska cytra jednostrunowa ichigenkin, pomimo archaicznego rodowodu, może być  instrumentem  niezwykle aktualnym i współczesnym. Niestety, podobnie jak w przypadku yakumogoto i nigenkin, cytra ta raczej skazana jest na wyginięcie, tak jak się to już stało z sangenkin. Tempo życia, globalizacja, ilość i jakość bodźców jakim podlega współczesny człowiek sprawiają, że niezwykle trudno jest   o amatorów tak specyficznego instrumentarium.

 

 




Wizualnym dopełnieniem niniejszego artykułu będą dwa japońskie obrazy na zwoju, przedstawiające utensylia herbaciane: naczynia do gotowania wody na herbatę. Jeden zwój przestawia ryoro (czajnik) i bofurę (piecyk), a drugi furo (palenisko) i kamę (rodzaj garnka). Pierwszy zestaw służy do przyrządzania herbaty w stylu senchado,   a drugi do typowej ceremonii chanoyu.  W domku herbacianym, lub pomieszczeniu  w którym Japończycy przygotowują herbatę, panuje pełne skupienie. Tamtejsza tradycja nakazuje milczenie podczas ceremonii. Muzyką jest gotująca się woda na herbatę  i podskakujące wieczko.

 


 

 

 



******

Zrealizowano w ramach programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego - „Kultura w sieci”. 

E-book do pobrania:

http://osa.uni.lodz.pl/wp-content/uploads/2019/02/Instrumentow-Osobliwych-Wyspy-Szczesliwe.pdf

 

 

 


 

Wstęp

  Anna Krysztofiak   Wstęp   Instrumentów Osobliwych Wyspy Szczęśliwe - to tytuł serii dwunastu filmów i a...